Godzina 19.00, jeden telefon i już dobry nastrój ulatnia się. Wystarczyło, że zadzwoniła – kiedy będziesz? – ryczała do słuchawki. On przecież ma swoje obowiązki – musi być na każde zawołanie. Gotowy do startu, kiedy Księżniczka wezwie.
Niestety, im lepiej w naszym związku, tym częściej Ona pcha się ze swoimi butami. W końcu ma prawo, w końcu mają dziecko. Ja za każdym razem umieram z zazdrości, denerwuje mnie jej dożywotnia możliwość ingerowania w nasze życie, mówienia tego, co mamy robić i jak postępować. Cały czas wydaje jej się, że może nim sterować (chociaż od dawna ma swój związek). Czuję się jak robaczek złapany w pajęczą sieć…